Connect with us

PYRZYCE

Pyrzyccy ratownicy: My decyzję już podjęliśmy i czekamy

Opublikowane

w dniu

Błażej Gajewski i Bartosz Kaźmierski to ratownicy medyczni pracujący na co dzień w Pyrzycach. Pytamy ich o sytuację z koronawirusem, o zarobki i trudy codziennej pracy.

 

Teraz wszystkich nurtuje jedno… i zdania są mocno podzielone… szczepić się, czy się nie szczepić?

– Nie jesteśmy specjalistami w tym zakresie, dlatego nie będziemy jednoznacznie wypowiadać się w tej kwestii. Radzimy natomiast przestać słuchać celebrytów, którzy po prostu chcą̨ mieć swoje pięć minut w mediach społecznościowych, a którzy nie mają nic wspólnego z medycyną. Medycy nie wypowiadają̨ się̨ na tematy związane aktorstwem czy muzyką, dlaczego to nie działa w drugą stronę̨… nie wiemy. My decyzję podjedliśmy i czekamy na swoją kolej szczepienia.

Dlaczego szczepienia mają tylu przeciwników? To kwestia niewłaściwej edukacji i profilaktyki?

– Każdy ma swój autorytet i bierze z niego przykład. Irytujące jest to, że ludzie nie mający nic wspólnego z medycyną, wypowiadają̨ się̨ na temat chorób zakaźnych, szczepienia i ogólnie szeroko pojętej medycyny. Naszym zdaniem stąd bierze się̨ całe zamieszanie z niechęć do szczepień.

Jak się pracuje ratownikowi medycznemu w tak trudnych czasach, kiedy jedzie do zdarzenia, do chorego i tak naprawdę nie wie, czy przyjdzie mu pomagać osobie z Covidem-19 i czy ratownik sam się nie zarazi, a potem wirusa zaniesie do rodzinnego domu?

–  Wybierając ten zawód mieliśmy świadomość tego, że będziemy mieli styczność z wieloma chorobami, w tym zakaźnymi, przy których musimy szczególnie uważać. Oczywiście nikt z nas nie przewidział, że spotkamy na swojej drodze SARS-CoV2. Poza tym każdego pacjenta traktujemy jako potencjalnie zakażonego, bo nawet w czasie sprzed czasów pandemii każdy z nas mógł zarazić się̨ inną chorobą wirusową, od ospy zaczynając a na wirusowym zapaleniu wątroby typu C kończąc. Ryzyko z nami pozostanie zawsze. Możemy je minimalizować, ale całkowicie wykluczyć nigdy nie będziemy w stanie.

Wypadki,  nieszczęścia,  tematyka szpitalna i często ambulans jako obraz tych historii. Jak się z tym czujecie jako ratownicy medyczni, którzy są na pierwszej linii w niesieniu pomocy?

– Bardzo irytujące jest ukazywanie wizerunku ambulansu nawiązując do nieszczęśliwych zdarzeń nie mających z nami nic wspólnego. Być może nie każdy na to zwraca uwagę̨, ale nas jako ratowników naprawdę kłuje w oczy, kiedy w wiadomościach słyszymy o jakiejkolwiek aferze, np. w szpitalu i na pierwszym planie pokazywana jest karetka ratownictwa medycznego. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę̨, ale szpital, przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej i zespoły ratownictwa medycznego to trzy całkiem różne i nie zależne od siebie instytucje. Uważamy to za podprogowe stawianie w złym świetle naszego zawodu.

Nie jest tajemnicą, że z całego personelu medycznego zarabiacie naj mniej. Nie czujecie z tego powodu dyskomfortu?

– Bardziej byśmy powiedzieli, że czujemy się niedocenieni. Odpowiedzialność jaką na siebie bierzemy jest nieproporcjonalna do wynagrodzenia. Wielu z nas zmienia zawód bądź wyjeżdża za granicę. Coraz mniej młodych osób wybiera na studiach Ratownictwo Medyczne analizując zarobki w tym zawodzie. Już mamy duże braki personalne, a pytanie co będzie za kilka lat.

Możliwości protestu i domagania się o podwyżki nie macie zbyt wiele, przecież… nie odmówicie wyjazdu do osoby potrzebującej. A skoro nie można podjąć drastycznych kroków, to Wasz głos jest zapewne lekceważony.

– Szczerze mówiąc, to faktycznie czujemy się lekceważeni przez rząd. Jako ratownicy nie zdecydowaliśmy się̨ do tej pory nie przyjść do pracy, bo kto by wtedy wsiadł do karetki i jechał do potrzebującego? Pozostałe grupy medyczne potrafiły odejść od łóżek w szpitalach czy zaprzestać przyjmowania pacjentów. Kto wie, co przyniesie przyszłość… może kiedyś i my będziemy zmuszeni podjąć bardziej radykalne środki, aby walczyć o swoje.

Jeździcie do różnych zdarzeń, próby samobójcze, śmiertelne wypadki… obrazy, które widujecie na co dzień w pracy nie dręczą Was wieczorami? Można z nimi spokojnie spać?

– Do wszystkiego można się̨ przyzwyczaić. Są jednak momenty, które zostaną̨ z nami chyba do końca życia. Próby samobójcze i wszelkiego rodzaju urazy są tymi najbardziej drastycznymi i odbijającymi się na naszej psychice obrazami. Każdy z nas ma takie sytuacje, które będzie pamiętał do końca życia i po zamknięciu oczu wyświetla się zdjęcie rodem z horroru. Chyba najbardziej w pamięci zapisują się momenty, w których cierpią najmłodsi. Widzieliśmy już sporo śmierci z udziałem dzieci i… tego nie da się zapomnieć.

Powiat pyrzycki nie jest duży, nie ma tu dużych miast, ale pracy macie dużo. Do jakich zdarzeń najczęściej jeździcie?

– Powiat pyrzycki teoretycznie nie jest duży, ale w tych czasach nie ma rejonizacji i do pacjenta jedzie ten zespół, który ma najbliżej. Często jest tak, że nasze karetki jeżdżą̨ do pacjentów z powiatów graniczących np. gryfińskiego, stargardzkiego czy myśliborskiego. Stąd też jak na nasze dwie karetki stacjonujące w Pyrzycach, jest sporo pracy. Teraz w dobie COVIDU mamy wiele wyjazdów do pacjentów w kwarantannie z różnymi dolegliwościami. Wiele jest też wyjazdów nieuzasadnionych, przy czym ludzie tłumaczą, że nie mogą̨ dostać się na wizytę do lekarza rodzinnego. My to wszystko rozumiemy, aczkolwiek system ratownictwa medycznego stworzony jest do tego, aby interweniować w stanach nagłych, w stanach zagrażających życiu. Najbardziej spełnieni czujemy się̨, gdy pomagamy właśnie w takich sytuacjach.

Stan dróg przeszkadza w szybkim dotarciu do pacjenta?

– Stan dróg nie specjalnie przeszkadza w dotarciu do potrzebującego, natomiast bardzo przeszkadza w ewentualnym transporcie do szpitala w chwili, kiedy wieziemy poszkodowanego np. z urazem kręgosłupa. Czasami można zauważyć ambulans jadący przez miasto z prędkością̨ 20km/h. To nie jest nasza złośliwość, żeby blokować́ drogę dla żartu, my wtedy z dużym prawdopodobieństwem wieziemy osobę po ciężkim urazie i mając na uwadze stan dróg, nie chcemy doprowadzić do urazów wtórnych.

Która droga na terenie powiatu wymaga najszybszej przebudowy jeśli mowa o bezpieczeństwa?

– Chyba droga, na której w ciągu ostatniego miesiąca, jeśli dobrze pamiętamy, doszło aż do trzech wypadków. To droga na trasie Mielęcin- Sitno.

Macie swoje ratownicze życzenie na 2021 rok?

– Jako ratownicy najbardziej byśmy chcieli, aby nasze wyjazdy kończyły się sukcesami. To jest to, co daje nam kopa i siłę do pracy. Nie ma większej motywacji, jak przywrócenie krążenia osobie umierającej bądź odebranie porodu. A tak w sferze marzeń to własna, osobna baza pogotowia ratunkowego. Zdaje się, że jesteśmy jedyną służbą w powiecie, która nie ma własnego lokum, nad czym bardzo ubolewamy.