Connect with us

BIELICE

Bałagan na wspólnocie? Prawnik przestrzega: „Zarządcy nie zawsze mają związane ręce”

Opublikowane

w dniu

Zablokowane drogi przeciwpożarowe przez niesfornych kierowców czy też odpady budowlane porzucone pod śmietnikiem to zmora wielu wspólnot mieszkaniowych. Zarządcy nie mają możliwości karania mandatami, ale nie oznacza to, że całkowicie pozbawione są zdolności działania. Z kolei członkowie wspólnoty, którzy nie stosują się do zasad współżycia, muszą się liczyć z konsekwencjami, głównie finansowymi.

 

 

– Nie możemy wjechać do garażu podziemnego, ponieważ droga dojazdowa traktowana jest przez niektórych jako parking i jest zablokowana – skarży się jeden z mieszkańców wspólnoty mieszkaniowej. – I nic z tym nie da się zrobić, bo nikt się problemem na drodze wewnętrznej nie przejmuje – dodaje.

Droga w planach oznaczona jest jako przeciwpożarowa i stanowi jednocześnie dojazd do podziemnego garażu. Mimo widocznego oznakowania o zakazie parkowania, cześć lokatorów z zakazu niewiele sobie robi. Zgodnie z orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego zarządca zobowiązany jest do zapewnienia przejezdności drogi pożarowej. Spółdzielnie mieszkaniowe i wspólnoty mają jednak związane ręce, same bowiem nie mają mechanizmu, który pozwalałby karać niesfornych kierowców.

– W takich przypadkach muszą liczyć na pomoc ze strony policji lub straży miejskiej – tłumaczy radca prawny, Kamil Szymczewski. – Przepisy w tej kwestii nie są jednoznaczne, niemniej trudno nie mieć obaw, że w chwili zagrożenia swobodny dostęp do drogi pożarowej może stanowić o uratowaniu komuś życia lub mienia. Tego aspektu nie można bagatelizować – tłumaczy.

Jeśli prowadzone są działania ratunkowe, to osoba kierujący akcją może podjąć decyzję o odholowaniu pojazdu, który zastawia drogę i utrudnia pracę służbom. Odholowanie odbywa się na koszt właściciela pojazdu. Sęk w tym, że w czasie akcji nie ma czasu na holowanie, nierzadko liczą się sekundy, a zatem warto starać się o to, by drogi pożarowe były przejezdne zawsze, a nie tylko podczas akcji ratunkowej.

– Ani spółdzielnia, ani wspólnota mieszkaniowa nie mogą nakładać kar administracyjnych, policja i straż miejska mogą natomiast ukarać takiego kierowcę mandatem karnym lub skierować wniosek o ukaranie do sądu – wyjaśnia Kamil Szymczewski. – Ważne, by taka droga była prawidłowo oznakowana, ta kwestia nie może pozostawiać żadnych wątpliwości. Na takiej podstawie służby mogą interweniować, a kierowcy łamiący zakaz, nie mogą się czuć bezkarnie – dodaje.

Odpady budowlane obok wiat śmietnikowych

Jeszcze większą zmorą są odpady porzucane poza pojemnikami na śmieci i często to odpady, które do śmietnika trafiać w ogóle nie powinny, choćby pozostałości budowlane. I tutaj wspólnoty mieszkaniowe oraz spółdzielnie nie mają możliwości karania swoich lokatorów. Z kolei wezwana na miejsce straż miejska w ramach interwencji często karze mandatem… właściciela terenu. I jeśli w niewielkiej wspólnocie trafi się jeden lokator, który „nie dba” o porządek, to za zrobiony przez niego bałagan i nielegalne wyrzucenie odpadów, płacą wszyscy inni lokatorzy.

– Moja kancelaria mierzy się z tymi problemami regularnie – mówi Kamil Szymczewski. – Usunięcie nieprawidłowo pozostawionych odpadów to zwykle koszt kilkuset złotych dla wspólnoty mieszkaniowej, jeśli dzieje się to regularnie, to w skali roku mówimy o dość sporych wydatkach. Rzeczywiście nawet jeśli istnieje regulamin wspólnoty regulujący te kwestie, to sam zarządca terenu ma ograniczone możliwość karania członka wspólnoty – dodaje.

Podkreśla natomiast, że i w tej kwestii zarządcy terenu mogą prowadzić działania, które zminimalizują problem. To między innymi montaż monitoringu, który pozwoli ustalić ewentualnego sprawcę. Nawet gdy wspólnota zostanie ukarana mandatem za nielegalne składowanie odpadów, to wówczas może dociekać zwrotu zapłaconych kar w postępowaniu regresowym. Musi jedynie ustalić sprawcę, a materiał dowodowy nie może budzić wątpliwości co do jego przewinienia.

– Znam wspólnoty, w których instalacja monitoringu przy śmietnikach działała prewencyjnie i mocno ogranicza tego typu zjawiska – mówi Kamil Szymczewski, który od lat obsługuje wspólnoty mieszkaniowe w całej Polsce. – Jedno jest pewne: zarządca terenu może podjąć kroki, które będą pomagały w ustalaniu sprawców takich zdarzeń. Sprawca musi się liczyć z karą grzywny i jeśli sprawa będzie mała swój finał w sądzie, dodatkowo z kosztami z tym związanymi – dodaje.

Jak wskazuje prawnik, takie odpady można samodzielnie wywieźć do lokalnego PSZOK-u (Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych) lub zamówić usługę wyspecjalizowanej firmy, zajmującej się transportem tego rodzaju odpadów.